Pokémon Wiki
Advertisement

Gdzie ja jestem...?

Czy to mi się śni?

Czuję przyjemną bryzę.

...Słyszę skądś głos...

Zastanawiam się, kto to jest?

-Przepraszam.

Kto to...?

-Proszę, obudź się.

Otwieram oczy.

-W końcu się obudziłeś! Świetnie!

Podnoszę się z ziemi i rozglądam. Gdzie jestem?

-Zemdlałeś tu. Cieszę się, że się obudziłeś!

Przede mną stoi zielony, żółtooki gekon o różowym brzuchu. Czy to... Treecko...?

-Jestem Blade. Miło mi cię poznać!

Czy... Jestem w świecie pokemonów...? Ale... Czemu mogę zrozumieć tego Treecko...

-...A ty jesteś? Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem.

Mrugam parę razy. Drapię się po karku i nagle zastygam w miejscu. Nie mam futra. Patrzę po swoich łapach. Są pokryte białymi łuskami i mają małe pazurki. Mój brzuch ma bladożółty kolor. Odwracam łeb o 90 stopni. Mam ogon... A na jego końcówce pali się błękitny płomień.

To nie może być prawda...

To... To musi mi się śnić...

Przecież nie mogę być...

To niemożliwe...

Mam nadzieję, że prolog do Pokemon Mystery Dungeon: White Rescue Team był dość dobry by zachęcić do czytania rozdziałów :P

A teraz, rozdział pierszy... Początek i Pierwsza Wyprawa: Mały Las.

Chapter One: First Quest: Tiny Woods[]

-J-ja... Ja nie jestem Pokemonem! Jestem Futrowcem, nie Pokemonem!

Blade przekrzywia głowę i krzyżuje łapy. Podnosi... No... Nie ma brwi, ale robi taką minę, jakby je miał i podnosił.

-Huh? Jesteś Futrowcem? Ale wyglądasz jak Charmander. Tylko biały z błękitnym płomieniem. Ale poza tym, jesteś Charmanderem.

U-uhh... To... To prawda! Zmieniłem się w Charmandera! Ale czemu... Niczego nie pamiętam... A Futrowce przecież nie zmieniają postaci... Niezależnie od wszystkiego... Zostają sobą...

-Um... Jesteś trochę dziwny... - mówi Blade - Twoje imię? Jakie masz imię?

-Moje imię...? No tak, moje imię to Gambder.

Oh. Gambder to twoje imię? Cóż... - Blade uśmiecha się szeroko - To śmieszne imię!

Urh... To trochę dziwny Treecko...

-Ktokolwiek! Proszę! Pomóżcie mi!

Blade i ja odwracamy się w stronę głosu.

-Huh? Słyszę stamtąd krzyki... - zaczyna Blade

Podlatuje do nas bardzo zdenerwowana Butterfree.

-Co się dzieje?- pyta szybko Blade

-To straszne! Mój Caterpie wpadł do jaskini! Moje biedne dziecko!

Blade otwiera szeroko oczy.

-Co?!

Butterfree kiwa głową i niespokojnie rusza czułkami.

-Wielka szczelina otworzyła się w ziemi  i mój Caterpie w nią wpadł!Jest za młody by wyjść sam! Gdy tam poleciałam by go uratować, Pokemony nagle mnie zaatakowały!

Blade patrzy na nią ze strachem.

-Huh? Zaatakowali cię? Inne Pokemony?

-Muszą być rozwścieczone przez  trzęsienie... I poza kontrolą! Tak myślę. Nie jestem wystarczająco silna by obronić się przed dzikimi Pokemonami... Co się stanie z moim dzieckiem? Oh! Co ja zrobię?!O nie, o nie...

Butterfree rozgląda się wokoło, bardzo zdenerwowana. Blade przełyka ślinę.

-To brzmi źle! Musimy pomóc! Prawda Gamder?

Mrugam i zauważam, że nie powiedziałem nic od kiedy przyleciała Butterfree. Kiwam głową i razem biegniemy do Małego Lasu.

Tiny Woods

No... O ile można to nazwać lasem. Więcej tu kamienia niż drzew. Jest trawa, ale drzew już nie ma.

-Dobra Gambder... Musisz umieć walczyć. Nie sądzę, że jesteś w stanie ziać ogniem, ale twoje pazury stanowią broń! I możesz też warknąć... Może pokemony lekko się przestraszą. Ale na razie nie daj się pokonać. Szukajmy schodów, nie będzie to trudne. W końcu to Mały Las.

-No dobra...

Rozglądam się. Idę przed siebie w stronę przejścia między skałą. Blade idzie za mną na czterech łapach. Jest dość jasno, ale w tunelach jest ciemno i nie mogę dojrzeć co tam jest.

Gdy jestem bliżej, widzę, jak z przejścia wyskakuje mały Pokemon. Wurmple, jak dobrze pamiętam. Przełykam ślinę i patrzę na swoje pazurki. Podskakuje bliżej. Nie wygląda przyjaźnie. Blade podchodzi obok mnie i atakuje go ogonem. Wurmple piszczy i atakuje go kolcem. Warczę i atakuję go.

I po chwili, leży na ziemi nieprzytomny. Mrugam kilka razy.

-Nieźle... Całkiem nieźle jak na Charmandera który nigdy nie walczył.

-Tak... Nieźle...

Idziemy dalej przez tunel. Wychodzimy do większej jaskini. W kącie widzę śpiącego Wurmple'a. A niedaleko niego... Schody.

Podbiegam do nich i schodzę w dół. Po chwili wychodzę w zupełnie nowym miejscu.

Widzę, jak w naszym kierunku zmierzają 2 Pidgey'e i Sunkern. Kiwam głową do Blade'a i podbiegamy do nich.

Nie zajmuje to długo. Jednak w czasie walki z Pidgey'em poczułem się... Jakiś taki... Siniejszy.

Przechodzimy w końcu przez kolejne schody. Przypadkiem znalazłem jagodę Oran. Blade powiedział mi, że uzdrawia Pokemony. I to jak się okazuje prawda, bo zjadłem ją i czuję się lepiej.

Znajdujemy w końcu trzecie, podobno ostatnie schody. Przechodzimy przez nie prosto do małej jaskini. Pośrodku niej widzę Caterpie.

-Waaaaah... Mamusiu.... Gdzie jesteś...? Chlip...

Podbiegamy do niego.

-Przyśliśmy cię uratować!

-Huh?

-Twoja mama czeka. Chodźmy!

-OK.

...

-Moje dziecko jest bezpieczne... Przepraszam, nie wiem w jakisposób kiedykolwiek mogłabym się wam właściwie odwdzięczyć...

Blade szeroko się uśmiecha.

-Oh, w porządku. Ostatnio była niebezpiecznie z tymi trzęsieniami i szczelinami jak ta. Było świetnie znaleźć twojego małego synka całego i zdrowego.

Butterfree kiwa głową.

-Proszę, mogę poznać przynajmniej wasze imiona?

-Jestem Blade. A to jest Gambder.

Caterpie otwiera szeroko oczy i patrzy na mnie z podziwem.

-... Wow...

Uh... Patrzy się na mnie... Te lśniące oczka... To trochę zawstydzające... Ale to nie tak źle. To jakbym był bohaterem. Pomaganie Pokemonom w potrzebie może być dobrym doświadczeniem.

Caterpie podskakuje.

-Dzięki wam, Blade i Gambder!

Butterfree kiwa głową.

-Wiem, że to nie wystarczająco, ale proszę, przyjmijcie to w dowód naszej wdzięczności.

Podlatuje bliżej Blade'a i podaje mu Oran, Pecha i Rawst jagodę.

-Bardzo wam dziękuję. Do widzenia.

I odchodzą. Blade odwraca się do mnie i uśmiecha.

-Dzięki za pomoc. Jesteś bardzo silny, jestem pod wrażeniem. Więc... Co zamierzasz zrobić? Masz jakieś plany?

-Emm...

-... Posłuchaj, Gambder. Jeśli nie masz gdzie zostać, powinieneś pójść ze mną.

I prowadzi mnie nieznaną mi ścieżką...

...

-No, to jest to miejsce.

Obracam łeb i widzę ceglany domek. Wokół niego palą się ogniska. Przy jego wejściu palą się pochodnie. Wow... Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale czuję szczęście! Jestem Futrowcem, ale lubię to miejsce. Czuję się dziwne szczęśliwy! Urgh, to chyba ten Pokemoni instynkt... Może tak to czuć jak chce się merdać ogonem... Ale nieważne, jestem szczęśliwy! Może czuję się tak bo jestem Charmanderem...

-Oh, Gambder. Jesteś pod wrażeniem, czyż nie?

Kiwam głową.

-Tak myślałem. Myślałem że to dobre miejsce dla ciebie. Byłem pewny, że ci się spodoba.

Podchodzi do skrzynki pocztowej.

-To twoja skrzynka. Dostarczają tu listy od Pokemonów. Wiesz, jak szczeliny do których wpadł Caterpie... Nie wiedzieć czemu ostatnio było wiele takich katastrof. Przez nie wiele Pokemonów cierpi. Chcę im pomóc w tych ciężkich sytuacjach. Chcę pomóc zmienić wszystko, więc wszystkie Pokemony żyłyby w pokoju. Więc... Uh... Podobało mi się, jak się zachowałeś gdy uratowaliśmy Caterpie. Może chciałbyś ze mną stworzyć Drużynę Ratunkową? Gambder, z tobą, moglibyśmy stworzyć najlepszą Drużynę Ratunkową na świecie. Co ty na to?

-W sumie... Czemu nie.

Blade uśmiecha się szeroko.

-Świetnie! Jesteśmy w jednej Drużynie Ratunkowej, Gambder! Witamy na pokładzie! Em... Nazwa drużyny... Nie mamy jeszcze żadnej... Więc Gambder, jaka nazwa byłaby dla nas dobra?

-Erm... Może... Ehm... Poszukiwacze...?

-Poszukiwacze! Podoba mi się! To dobra nazwa! Idealna dla nas! Jutro czeka nas nowa misja!

I tak właśnie,

Gambder i Blade zaczęli razem pracę,

jako Drużyna Ratunkowa.

Advertisement